Doglądając co trzy dni naszej nowej czatowni zauważyliśmy jak z regularnością między 12 a 14-tą nad miejscowymi ogródkami poluje samica jastrzębia na hodowlane gołębie. Ostatnim razem byliśmy świadkami jak polującemu udało się pochwycić ofiarę, ku niezadowoleniu panów hodowców, wbijając się w ścianę lasu. Patrząc przez lornetkę wywnioskowałem że posiłkuje się zdobytą ofiarą gdzieś niedaleko mojej starej czatowni. Postanowiłem to sprawdzić i poszliśmy w tym kierunku. Dochodząc już w pobliże budy z jej przedpola poderwał się jastrząb zostawiając upolowany łup, przerwaliśmy mu posiłek. Dawna czatownia była w środku liściastego lasu z pięknym przedpolem na którym na samym środku stał duży pieniek pokryty mchem i to na nim samica zrobiła sobie stołówkę.

 

           


Czatownia choć zaniedbana stanowiła dobry punkt, szybko się wgramoliliśmy by zobaczyć czy jastrząb wróci do pozostawionego gołębia. Moim odwiecznym marzeniem było zobaczyć i zarejestrować posiłek 100% live, upływały godziny i nic się nie działo tak przesiedzieliśmy bezczynnie do zmroku i nic. Niestety, niefart artystyczny, postanowiłem wrócić następnego dnia albowiem czułem że wróci. Rozczarowałem się podchodząc o świcie do przedpola albowiem po gołębiu nie było śladu pewnie kuna lub lis połakomił się na darmowy posiłek, pozostało uzbroić się w cierpliwość i czekać.

          


Z nudów od środka podreperowałem czatownię godzinami nic się nie działo. Zerknąłem na zegarek była już 15:00 postanowiłem że za pół godziny wychodzę złapałem za telefon i dzwonię do żony po minucie rozmowy zerkam a tu na pieńku siedzi jastrząb ,piękna samica z gołębiem jeszcze żywym w swoich szponach. Poszły w ruch oba aparaty jednym nagrywałem drugim robiłem fotki. Kilka szarpnięć ostrego dzioba i gołąb wyzionął ducha a jego pierze walało się dokoła. Widok sam w sobie nie był zachwycający ale aż nadto prawdziwy. Serce biło mocniej a ruchy aparatem były ostrożne by nie spłoszyć samicy która nerwowo rozglądała się co chwila.

          


Z powodu zmienności światła parametry zdjęć nie były do końca zadowalające ale najważniejsze dla mnie było iż udało mi się po siedmiu latach uchwycić coś takiego bez żadnych ustawek! Tak się zakończyła ta zasiadka, w następnych choć się nie posiłkował to regularnie chętnie korzysta z mojego poidełka co mnie bardzo cieszy tak więc wytrwałość i wnikliwość popłaca.

 

          

                                                                                            
                                                                                                                                                                       

 
Marek Schackemy  fotografia przyrodnicza  przyroda  ptaki  gady  zwierzęta  w obiektywie  ssaki  rosliny  gady