Nadarzyła się okazja by poczatować przy ścieżce borsuczej. Zaletą takiego czatowania jest to iż nie trzeba wcześnie wstawać albowiem borsuk inaczej jaźwiec wychodzi na żer po zmroku. Krętymi leśnymi duktami jechaliśmy na spotkanie z człowiekiem który znał miejscówkę. Lasy tutejsze są ogromne i skrywają niejedną tajemnicę. Dosyć szybko dotarliśmy na miejsce, nic szczególnego zwykła leśna piaszczysta droga. Wokoło starych dębów za nasypem znajdowały się nory ale ścieżka którą chodziły prowadziła na dróżkę, koło niej to postanowiliśmy się rozlokować. Wkomponowaliśmy się w pobliskie paprocie i czekamy. Mijały minuty, światła coraz mniej a nic się nie dzieje. Ze zdenerwowaniem patrzymy jak ustawienia w korpusach już maksymalnie podciągnięte słoiki najjaśniejsze jakie mieliśmy a i tak parametry nie pozwalają zrobić nic sensownego bez doświetlania lampami. O lampach nie chcieliśmy słyszeć i zgodnie je odrzuciliśmy. I kiedy to było niemożliwością zrobić zdjęcie pojawił się nasz bohater, wszedł na ścieżkę i dosłownie 4 metry od nas spokojnie pomaszerował w las. Pomimo jeszcze kilku prób tego sezonu żaden kadr nie był zadowalający na tyle by sobie odpuścić temat. Postanowiłem wrócić za rok jak dni będą dłuższe i wstrzelić się w odpowiedni termin jak wychodzą wcześniejszą porą.
 

I tak też znów za rok siedziałem w tym samym miejscu, zmieniło się tylko to że nie rozkładałem już namiotu wystarczyła siatka a borsuki zmieniły ścieżkę. Siadam rozkładam klamoty i czekam. Spektakl się rozpoczął bardzo szybko tylko z tą różnicą iż bohaterami były hordy krwiożerczych komarów które to upodobały sobie człowieka na krześle, a może broniły tak ciekawego tematu ,kto to wie. Doprawdy chyba nigdy wcześnie takiej ilości nie miałem wokoło siebie. Kąsały nawet przez podwójną moskitierę a na miejsce jednego zabitego przychodziło na pogrzeb chyba ze trzydzieści, przynajmniej tak to odczuwałem. Tak to siedzę już dobre 30 minut i widzę jak sarna maszeruje i przechodzi obok mnie nie zwróciła uwagi, pomyślałem, jest dobrze ale czy borsuk też tak przejdzie. Czas uciekał znów światła coraz mniej i….jest idzie ostrożnie, stanął, za nim jeszcze jeden, ryzykuję daję dłuższy czas może nie ruszy się. Jedna klatka chyba udana stał jak posąg i tyle koniec pozowania, ruszyły dokładnie na mnie przebiegając dosłownie na wyciągnięcie ręki. Tym razem nie mogłem być dłużej i wyjechałem. Dokładnie po tygodniu wychodziły już godzinę wcześniej niestety nie mogłem pojechać, znów zostaje przyjechać za rok by uzupełnić kolekcję o tego nocnego wędrowcę . Wrócę…jeszcze….

 

                                                                                                                  

 
Marek Schackemy  fotografia przyrodnicza  przyroda  ptaki  gady  zwierzęta  w obiektywie  ssaki  rosliny  gady